Jak dla mnie – brownie idealne 🙂
Brownie jako takie, choć z założenia jest bardzo proste do zrobienia, przysporzyło mi w mej domowo-cukierniczej karierze nie lada problemu. Wypróbowałam już wiele przepisów ale zawsze czegoś mu, w mojej ocenie, brakowało. Wzięłam sobie za punkt honoru przetestowanie każdej możliwej wersji, dopóki nie znajdę takiego przepisu, z którego będę zadowolona. Robiłam więc na cukrze drobnym, trzcinowym, dark muscovado i na cukrze pudrze. Jajka miksowałam na pianę, innym razem jedynie lekko spieniałam rózgą kuchenną. Raz piekłam krócej, raz trzymałam ciasto w piekarniku nieco dłużej… No i za każdym razem uzyskiwałam finalnie nieco inny efekt.
Czy różnica wynikała ze sposobu ubicia jajek, z proporcji, czasu pieczenia czy rodzaju użytego cukru? Nie wiem. By mieć pewność musiałabym każdy przepis wykonać w co najmniej kilku wariantach, a tego nie robiłam. Jedno jest pewne, z każdym kolejnym podejściem nabierałam nieco większego doświadczenia, byłam coraz bliżej uzyskania wymarzonego efektu. Żeby jeszcze była jasność, idealne brownie, które postawiłam sobie za wzór jadłam kiedyś w jednej z lokalnych kawiarni. Było cudowne! Nie wiedzieć czemu, szybko zniknęło z oferty, a żadne inne, jakie później próbowałam w różnych miejscach nie dorastało mu do pięt. Mąż do tej pory śmieje się ze mnie, że co do żadnego innego wypieku nie mam aż takich wymagań, jak właśnie do brownie 😉