Ambasador mojej Mamy
Macie w domu takie ciasta, które od razu kojarzą się ze świętami i dzieciństwem? Napiszcie w komentarzu, jakie słodkości pojawiały się u Was na świątecznym stole najczęściej! A ja dzisiaj dzielę się jednym z najbardziej wyjątkowych wypieków z mojego domu — ciastem „Ambasador” mojej Mamy.
To ciasto, które przez lata było prawdziwym świątecznym rarytasem. Bogata, kremowa masa pełna galaretki, orzechów, rodzynek i kawałków czekolady sprawiała, że każdy kawałek smakował jak małe święto. W czasach, gdy w sklepach brakowało wielu produktów, taki wypiek robił ogromne wrażenie — i mimo upływu lat nie stracił nic ze swojej wyjątkowości.
W moim domu Ambasador zawsze piekło się w dużej „piekarnikowej” blaszce, żeby starczyło dla całej rodziny. Jeśli jednak wolicie wyższą warstwę ciasta i masy, możecie przygotować go w mniejszej formie lub zmniejszyć liczbę galaretek do dwóch. To ciasto ma duszę i historię — i właśnie dlatego tak bardzo warto je upiec.


